Bez wątpienia rola i znaczenie influencerów jest dziś ogromna. Nawiązując do przeprowadzonych przez Grapevine badań, aż 80% marketerów przyznaje, że w tym roku jeszcze bardziej zwiększy swoje wydatki właśnie na liderów opinii. Google ma jednak na ten temat swoją teorię.
Okazuje się bowiem, że mydlana bańka z blogerami, gwiazdami i celebrytami wewnątrz, może niedługo pęknąć. Google właśnie wydało nowe przepisy, dotyczące zachowania blogerów podczas współpracy z konkretnymi markami. FTC, niezależna agencja rządu Stanów Zjednoczonych przyłączyła się do Google i wraz z gigantem technologicznym będzie zwalczać wszelkie niedopatrzenia i złamania regulaminu.
Mając na uwadze zasady Google, marki powinny dokładnie ich przestrzegać, chcąc współpracować z influencerami, którzy faktycznie mogą okazać się niezmiernie wpływowi, ale w praktyce ich działania nie są bez wad.
Czego chce Google
Okazuje się, że dni, kiedy marki “wykorzystywały” influencerów w celu zdobycia linków, są już za nami. Google chce, aby blogerzy, którzy dostają darmowe produkty w zamian za ich recenzje oraz posty z nimi w tle, ujawniali na samym początku contentu relację, która wiąże ich z danym brandem. Ku rozczarowaniu marek, gigant IT chce, aby każdy link do danego produktu, strony czy konta social media był otagowany “nofollow”. Na liście wskazówek znalazła się również rekomendacja atrakcyjności, ekskluzywności i wyjątkowości publikowanego contentu.
To, czy Google realnie może egzekwować swoje wymagania, nie do końca jest jeszcze jasne. Niektórzy eksperci przewidują, że team ukarze kilku wysoko zasięgowych influencerów w celu ostrzeżenia pozostałych. Jeśli jednak algorytm Google nie dostrzeże różnicy pomiędzy płatnymi a bezpłatnymi linkami, wytyczenie zasad zależne będzie zarówno od blogerów jak i marek.
Całą sprawą zainteresowała się agencja rządu USA (FTC), która chce rozwikłać w jaki sposób marki wykorzystują influencerów do promowania swoich produktów czy usług. FTC oczekuje od każdej strony ujawnienia pewnego rodzaju oświadczenia zasad współpracy. Jeśli chodzi o Tweetera czy Instagrama, wystarczy, że bloger doda hashtag #reklama/ #promocja, jeśli chodzi o bloga, kreatywność jego autora może wejść na szersze pola i o ile będzie jasny i czytelny przekaz, że dany post jest sponsorowany, nikt nie będzie węszyć problemu.
Czy i kiedy współpraca z infuencerem ma sens?
Czy w takim razie współpraca marek z liderami opinii nadal będzie mieć sens? Jak najbardziej. W to marketerzy akurat nie wątpią. Na każdy wydany 1 dolar, zarabiają obecnie ok. 6,5 dolarów, co tylko utwierdza w przekonaniu, że kolaboracja brand – bloger na pewno się nie kończy. Nawet jeśli dotychczasowe “ukryte” działania będą musiały wyjść na jaw.
Sztuką jest nie tylko dobranie odpowiedniej osoby do kolaboracji, ale również odpowiedni sposób działania. Nie wszystkie firmy mogą sobie pozwolić, ale też nie chcą sobie pozwalać wyłącznie na model recenzji. W przypadku branży B2B, influencerzy mogą promować treści na blogu firmowym, content lub samą markę w social mediach. Tyle tylko, że od teraz warto pamiętać o tym, że jeśli związek marka- bloger jest mocny, trzeba się nim “chwalić” lub jak woli to nazywać Google, “ujawniać”.