Po pan­de­mii nasze nawyki dia­me­tral­nie się zmie­niły. Teraz, by pra­co­wać, zro­bić zakupy czy obej­rzeć film na zawo­ła­nie, nie potrze­bu­jemy wycho­dzić z domu. Jed­no­cze­śnie, śle­pota bane­rowa i zanie­czysz­cze­nie wizu­alne nie sprzy­jają rekla­mie OOH. Czy wira­lowe kam­pa­nie CGI mają szansę stać się jej następcą?

Co to jest CGI?

CGI to skrót od angiel­skiego Com­pu­ter-Gene­ra­ted Ima­gery (obrazy gene­ro­wane kom­pu­te­rowo) i ozna­cza wszyst­kie ele­menty, które zostały w cało­ści wygene­ro­wane przez pro­gram kom­pu­te­rowy. CGI odnosi się zarówno do obra­zów sta­tycz­nych, jak i ani­ma­cji, jed­nak naj­czę­ściej jest uży­wane do two­rze­nia gra­fiki 3D. Metoda CGI nie obej­muje tra­dy­cyj­nego podej­ścia do ani­ma­cji jak ręcz­nie ryso­wane kre­skówki czy tech­nika foto­gra­fo­wa­nia ujęć klatka po klatce.

Dotąd tech­nika CGI była naj­czę­ściej wyko­rzy­sty­wana w fil­mach i grach kom­pu­te­rowych, gdyż dawała moż­li­wo­ści stwo­rze­nia nie­sa­mo­wi­tych efek­tów spe­cjal­nych, które były trudne lub wręcz nie­moż­liwe do osią­gnię­cia za pomocą tech­nik fizycz­nych. Pierw­szym fil­mem, który na dużą skalę uży­wał CGI, była ani­ma­cja Toy Story, wydana w 1995 roku przez stu­dia Pixar i Disney. Rozwój narzę­dzi sztucz­nej inte­li­gen­cji znacz­nie obni­żył koszty i bariery wyko­rzy­sta­nia tej tech­niki, przez co jest ona czę­ściej uży­wana w rekla­mach i pro­gramach typu reality show.

Efekty CGI stają się coraz bar­dziej reali­styczne i pozwa­lają na dowolne mody­fi­ka­cje obiek­tów lub postaci, a nawet całych scen. Jedną z popu­lar­nych metod jest kom­po­no­wa­nie obrazu nagra­nego z praw­dzi­wymi akto­rami z symu­lo­wa­nym tłem wyge­ne­ro­wa­nym na ekra­nie typu green screen. Metody CGI pozwa­lają na doda­nie reali­stycz­nych ele­men­tów do tła lub śro­do­wi­ska, np. zmianę warun­ków pogo­do­wych. Bez nich filmy takie jak „Park Juraj­ski”, „Ter­mi­na­tor 2”, „Tita­nic” czy „Władca Pier­ścieni” mia­łyby zupeł­nie inny kształt.

Net­flix robi to dobrze

Zasto­so­wa­nie CGI w wira­lo­wych kam­pa­niach inter­ne­to­wych można zaob­ser­wo­wać od wielu mie­sięcy. Plat­forma Net­flix – znana ze swo­ich wcze­śniej­szych gło­śnych kam­pa­nii out­do­oro­wych – zde­cy­do­wa­nie wie­dzie prym w wyko­rzy­sta­niu nowych tech­no­lo­gii do pro­mo­cji swo­jej oferty. W końcu krótki film wyge­ne­ro­wany za pomocą tech­niki kom­pu­te­ro­wej ma ogromny poten­cjał wira­lowy, nie­ogra­ni­czony geo­gra­ficz­nie i łatwiej­szy logi­stycz­nie, niż umiesz­cze­nie maski Dalego na kra­kow­skim rynku lub tac z Wed­nes­day na lot­ni­skach.

Kampania z Wednesday Addams na lotniskach
źródło: twitter.com/zeesayshi

Tech­no­lo­gia kom­pu­te­ro­wego gene­ro­wa­nia obra­zów posłu­żyła Net­flixowi przy two­rze­niu kam­pa­nii mini­se­rialu „Gri­selda”. Cię­ża­rówka wcią­ga­jąca białe linie wprost z ulic Paryża stała się natych­miast hitem inter­netu.

Wcze­śniej Net­flix korzy­stał z podob­nych pomy­słów choćby do pro­mo­cji serialu „Sex Edu­ca­tion”. W tym przy­padku posłu­żył się praw­dzi­wym pomni­kiem, sto­ją­cym w Buenos Aires.

Mimo coraz łatwiej­szego dostępu do tech­no­lo­gii gene­ro­wa­nia efek­tów spe­cjal­nych plat­forma nie rezy­gnuje z reklamy ambien­to­wej w fizycz­nej prze­strzeni dużych miast. Murale, pocący się pla­kat czy pomnik w Końcu Świata wciąż sku­tecz­nie przy­cią­gają uwagę i wyróż­niają się wśród kolo­ro­wych, krzy­kli­wych bane­rów.

Od pomy­słu do reali­za­cji

Kam­pa­nie CGI pozwa­lają na reali­za­cję najbar­dziej sza­lo­nych wizji ich twór­ców. Tech­no­lo­gia roz­wija się w tem­pie, które kilka lat temu było trudne do prze­wi­dze­nia, dla­tego obec­nie pro­gno­zo­wa­nie, jaką rolę ode­gra ona w przy­szło­ści, jest tylko spe­ku­la­cją. To czę­sto wymaga od marek kom­pro­misu, ale nawet pozor­nie pro­sty pomysł jest w sta­nie wywo­łać duże wra­że­nie swoją ory­gi­nal­no­ścią. Dobrze zro­biła to marka The North Face, „ubie­ra­jąc” lon­dyń­skiego Big Bena w swoją kurtkę.

Tech­no­lo­gię CGI polu­biła marka Adi­das, która czę­sto sto­suje ją w swo­ich kam­pa­niach. Buty nie­ty­po­wych roz­mia­rów regu­lar­nie poja­wiają się jako pierw­szo­pla­nowi boha­te­ro­wie kil­ku­se­kun­do­wych spo­tów. Marka spor­towa zapre­zen­to­wała już swój but jako uczest­nika wyści­gów ulicz­nych, wiel­kie cia­sto czy ładu­nek pod­pięty do heli­kop­te­rów.

Jeżeli marka decy­duje się na przy­go­to­wa­nie kam­pa­nii w tech­no­lo­gii CGI, to warto ją dopra­co­wać. Zbyt­nia banal­ność i nie­re­al­ność ani­ma­cji nie spo­tkają się z apro­batą odbior­ców, któ­rzy ocze­kują jako­ści i auten­tycz­no­ści. Tak stało się w przy­padku wygene­ro­wanego cyfrowo indyj­skiego spotu proszku do pra­nia Tide.

Czy CGI jest nie­bez­pieczne?

Jak każda nie­prze­my­śla­nie sto­so­wana tech­no­lo­gia, także CGI może nam zagra­żać. Z czego płyną naj­więk­sze nie­bez­pie­czeń­stwa? Marki, które decy­dują się na stwo­rze­nie kam­pa­nii z uży­ciem obra­zów gene­ro­wa­nych kom­pu­te­rowo, czę­sto wybie­rają do ich pre­zen­ta­cji wideo wer­ty­kalne, które potę­guje wra­że­nie, że mamy do czy­nie­nia z user gene­ra­ted con­tent. Nawet najbar­dziej uważni odbiorcy nabie­rają się na praw­dzi­wość oglą­da­nych fil­mów.

Tak było choćby w przy­padku kam­pa­nii May­bel­line z lon­dyń­skim metrem. Na początku część odbior­ców uwie­rzyła, że imi­ta­cja ogrom­nego tuszu z zakrzy­wioną szczo­teczką została osa­dzona w real­nym świe­cie. Marka nie kryła się z zasto­so­wa­niem tech­no­lo­gii kom­pu­te­rowych w kam­pa­nii, jed­nak i tak spadł na nią hejt obu­rzo­nych kon­su­men­tów, któ­rzy film nazy­wali „fej­kiem”.

Ogromne wra­że­nie zro­biła też kam­pa­nia zegarka Sam­sung Galaxy Wat­ch6, osa­dzona na szwaj­car­skim wyciągu krze­seł­ko­wym. Reali­za­cja podob­nego przed­się­wzię­cia w praw­dzi­wej prze­strzeni wią­za­łaby się na pewno ze spo­wo­do­wa­niem dużego zagro­że­nia dla tury­stów.

Przy pla­no­wa­niu kam­pa­nii z uży­ciem tech­nik CGI warto prze­te­sto­wać, jaki może być ich odbiór. Nawet najbar­dziej nie­re­alne pomy­sły mogą mieć w rze­czy­wi­sto­ści szko­dliwy wpływ na odbior­ców. Wie o tym Red Bull, który mimo kon­tro­wer­sji wokół daw­nego hasła „Red Bull doda Ci skrzy­deł” nie boi się prze­su­wać kolej­nych gra­nic, a choć nie­sa­mo­wite sceny kaska­der­skie mogły ucho­dzić za wygene­ro­wane kom­pu­te­rowo, są cał­ko­wi­cie praw­dziwe.

Tech­no­lo­gia CGI z pew­no­ścią pozwala na eks­pe­ry­men­to­wa­nie z kre­atyw­no­ścią i czę­sto obniża koszty pro­duk­cji reklam. Jed­no­cze­śnie, tre­ści wygene­ro­wane cyfrowo są coraz trud­niej­sze do odróż­nie­nia od tych praw­dzi­wych, co zwięk­sza ryzyko cha­osu i dez­in­for­ma­cji. Czy nadmierne korzysta­nie z nowych tech­no­lo­gii w rekla­mie nie przy­czy­nia się do zanie­czysz­cza­nia zarówno inter­netu, jak i praw­dzi­wej prze­strzeni miast? A może zja­wi­sko śle­poty bane­ro­wej doty­czy już także świata cyfro­wego?